Najnowsza książka Szymona Hołowni wydana nakładem wydawnictwa Znak,
będąca jednocześnie wywiadem z ks. Grzegorzem Strzelczykiem, „Niebo dla
średnio zaawansowanych” z pewnością nie jest pozycją jednorazową, którą
się czyta, pochłania i odkłada na półkę kurzom i niepamięci na pożarcie.
Wręcz przeciwnie – jest to kompendium wiedzy, do której chcemy wracać i
dzielić się nią z innymi. Są to bowiem nie tylko osobiste przemyślenia
autorów na temat istoty Nieba, ale też zbiór faktów, definicji i
rozważań o tym co bardziej lub mniej wiemy o nim z rozmaitych źródeł.
Książka jest napisana lekkim, dowcipnym językiem – same tytuły
rozdziałów są już zachęcające i prowokujące niejednoznacznością („Ile
bajtów pamięci ma dusza”, „Piekło – wieczny grill czy wieczna
samotność”, „Niebiański USC”). Autorzy mają dystans zarówno do siebie,
do wywiadu jak i do swoich poglądów, które zdecydowani są poszerzać o
nowe spostrzeżenia współrozmówcy, nie mamy więc wrażenia, że czytamy
eseje, wykłady czy pracę naukową. Hołownia z księdzem Strzelczykiem
wspólnie filozofują i wymieniają się wiedzą, dając czytelnikowi
wrażenie, że zapraszają go do dyskusji.
Rozmowa toczy się nie tylko na temat Nieba, ale i wszystkiego, co go
dotyczy: śmierci, czasów ostatecznych, Sądu, powtórnego przyjścia
Chrystusa, dusz, potępienia, piekła i czyśćca, świętych, Aniołów i
Demonów, grzechów, nowych ciał po śmierci, życia na innych planetach i
zmartwychwstania zwierząt. Autorzy są przy tym wszystkim rozbrajająco
szczerzy i dosłowni – nie zasłaniają się pseudo intelektualnymi zbitkami
trudnych słów, ale stawiają sprawę jasno, przyznają, że czegoś nie
wiedzą lub nie są pewni, a nawet…zmieniają zdanie w trakcie wywiadu.
Niektóre kwestie poruszane w książce są tak złożone, że autorzy
mimowolnie powracają do nich po parę razy, za każdym razem uzupełniając,
rozszerzając lub modyfikując poprzednie konkluzje. Inne znowu wydawały
mi się niedostatecznie zgłębione i umotywowane. W wielu miejscach
prześwitująca przez całą książkę subiektywność, która na ogół stanowi
walor publikacji, idzie za daleko – w „co ja bym chciał” lub „jak jest
mi łatwiej myśleć”. Oczywiście jest to sposób na zjednanie sobie
czytelników, którzy sami miewając mnóstwo wątpliwości, utożsamiają się z
autorami, jednak nieustanna dyfuzja faktów i poglądów wprowadza
momentami lekki zamęt i uczucie dyskomfortu u czytelnika. Nie wie on, do
jakiego stopnia może przyjąć wiedzę autorów jako oficjalne nauczanie
Kościoła, a do jakiego uznać to, co przeczytał, za osobiste poglądy
Szymona Hołowni i księdza Strzelczyka.
Jakkolwiek daleko by jednak nie zabrnęli w kontrowersję, nie odejmą
książce przyjemnego, lekkiego, wręcz wciągającego stylu pisania (253
strony wchłonęłam w dwa zabiegane popołudnia), którego nie brakuje w
żadnej książce Hołowni. Humor, błyskotliwe komentarze i spostrzeżenia, a
także zdrowa równowaga pomiędzy powagą tematyki a publicystyczną
lekkością pióra towarzyszą im zawsze do ostatniej strony.
Książkę proponuję wszystkim, zarówno wierzącym, sceptycznym, jak i
niezdecydowanym, a wśród nich szczególnie tym, którzy mają dość
zastraszania i niepewności w temacie spraw ostatecznych. Ksiądz
Strzelczyk zapewnia, że nie ma się czego bać, a wręcz, że należy z
niecierpliwością wyczekiwać – i motywuje to, muszę przyznać, niebywale
przekonująco.
Recenzja dla portalu www.kulturawkrakowie.pl, z dnia 14.05.2013
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz